Choć sezon na wspinanie z liną jest niestety martwy w naszych warunkach klimatycznych, to jednak nic nie stoi na przeszkodzie poszukać warunu pod innymi szerokościami geograficznymi. Mała reprezentacja Kotłowni w składzie Gosia Kuzia i Marcin „Śruba” Ciepielewski spędziła dwa tygodnie w portugalskim rejonie Vale de Poios.
[Gosia Kuzia na Com esta Maquina e Mel 6c RP, fot. Marcin „Śruba” Ciepielewski, www.marcinciepielewski.pl)
Ta lokalizacja jest mało znana polskim wspinaczom, choć wzmianka o portugalskich skałach pojawiła się w Górach 4/2014, gdzie Maciek Szopa polecał tą miejscówkę jako doskonałą propozycję na zimę. Faktycznie pogoda w zasadzie dopisała (trzeba pamiętać, że w Portugalii jednak też jest zima i czasem mocno pada), a rejon okazał się znakomity. Stwierdzenie, że jest to mini-Rodellar jest może mocno na wyrost, ponieważ w wąwozie mamy do dyspozycji zaledwie ok. czterech sektorów, ale wspinanie – zwłaszcza w najpopularniejszym sektorze Microondas (port. mikrofalówka) jest naprawdę fajne, po uklamionym, w większości przewieszonym pomarańczowo-szarym wapieniu o południowej, nasłonecznionej wystawie. Drogi sięgają do 20m, więc niedostatki wytrzymałości po treningu w boulderowni też można szybko nadbudować. Jeżeli dodać do tego bezproblemowy socjal w ulubionym wydaniu low-budget i tanie bilety lotnicze do Lizbony (polecieciliśmy WizzAir) to mamy jeden z ulubionych kierunków na ferie zimowe. Minusem jest fakt, że chyba trudno dostać się do Poios bez samochodu i konieczne jest jego wynajęcie, jednakże koszt (w wersji ryzykownej, tzn. z opłaceniem 960 € zwrotnej kaucji, z której wypożyczalnia może nam potrącić za ewentualne uszkodzenia samochodu) nie był duży (za 13 dni zapłaciliśmy 77 € + paliwo, w Portugalii niestety drogie). Z drugiej strony samochód daje nam duże możliwości spędzenia dni restowych – nieodległa Coimbra, Porto, Sintra i Lizbona naprawdę warte są odwiedzenia.
Z dróg trudniejszych Śruba dość szybko uporał się z Rocadella na Massa 7b RP i Missao Cumprida 7b RP.