[Geyik Bayiri, Turcja fot. arch. Jarek Nowak]
W myśl zasady, że nowy rok należy dobrze zacząć, postanowiłem udać się w kierunku z początku bliżej nieokreślonym. Jako, że czasy mamy niespokojne, pełne wybuchających tu i ówdzie konfliktów a w zgodzie ze starym porzekadłem mówiącym to tym, że najciemniej zawsze pod latarnią, wybór padł na Turcję i Geyik Bayiri. Kierunek mało popularny w tym roku z powodu konfliktu w nieodległej Syrii, wiecznie zbuntowanych Kurdów a także postępującej w zachodnich mediach antyislamskiej histerii. Wynik 1:0 dla nas – bilety po 500zł w obie strony i status dwu osobowej wycieczki w czarterze z Katowic. Na miejscu wynajęliśmy auto dla wygody i po czternastej zameldowaliśmy się na kempingu pod skałami w Kezban’s Guesthause. Widok skał odległych od kempingu o 200m, był lekkim szokiem dla przyzwyczajonego do porcelanowej bieli, bywalca jury i szybko zrekompensował kiepskie warunki sanitarne na kempingu. Możliwości miejsca są bogate, drogi raczej w okolicach 30m, od pionów począwszy skończywszy na przewieszkach i dachach z bogatą szatą naciekową. Wapień typowo śródziemnomorski ze świetnym tarciem i fantastycznymi ciepłymi kolorami. Mając do dyspozycji dwa tygodnie, wspinaliśmy się restując co trzeci dzień a mając super pogodę przez trzy czwarte wyjazdu cisnęliśmy drogi o średnim poziomie trudności ciesząc się po prostu wspinaniem i miejscem. A miejsce samo w sobie jest fajne. Położone dość wysoko względem morza ma już w zasadzie charakter górski ze zmienną pogodą, wiejącymi wiatrami czasem i z fantastycznymi widokami na okalające ośnieżone szczyty. W dni restowe poza włóczeniem się po okolicy (skały, krzaki, skały krzaki… i tak w nieskończoność…) posiadając auto można wybrać się do pobliskiej Antalii, względnie nad zimne o tej porze roku morze… No chyba, że pada. Wtedy nie ma nic w Geyik Bayiri do roboty poza… wspinaniem. Tak. Jeśli nie mówimy o trzytygodniowym, ciągłym opadzie to cały sektor Trebenna West odległy od kempingu o 900m oferuje wspinanie w dużym przewieszeniu i kilkaset dróg do dyspozycji w przedziale do 8b… Spora część z nich posiada trudne przedłużenia kończące się niestety już prawie na wierzchowinie, więc te najtrudniejsze propozycje mimo wszystko zarezerwowane są na dobrą pogodę. Jest również sporo łatwiejszych dróg, w pełni wspinalnych w warunkach niepogody. W przypadku fajnej pogody ale niezbyt gorącej do dyspozycji jest olbrzymi mur skalny górujący ponad całym miejscem posiadający fantastycznej jakości pomarańczową skałę i mnóstwo dróg w średnim przewieszeniu i pionie. Polecam tutaj sektor Magara wraz z jedną z najpiękniejszych 7a jaką mi przyszło zrobić w całym moim wspinaczkowym życiu – droga zwie się Karinca. Świetny 30m ciąg po dobrym i wierzcie mi, pomimo że jest to tylko 7a, banan z ryja nie schodzi od początku do końca. Niestety jest jedna i to spora niedogodność tego miejsca. Ponieważ wspinanie jest urozmaicone i w świetnej jakości skale… to czas niestety szybko mija i zanim się obejrzycie trzeba będzie wracać!
[Jarek Nowak – Inner Smile 7b+, Geyik Bayiri, fot. arch. Jarek Nowak]
O przejściach słów kilka. W ramach wyjazdu udało się poprowadzić 33 drogi, założeniem był rozwspin na drogach 7a-7c w dużej ilości i plan ten udało się zrealizować. Kontrolnie wstawiłem się w dwie 8a, które poddały się w okolicy 4 próby każda. Dwie 7c padły onsight. Myślę, że spokojniej teraz mogę patrzeć na nadchodzący sezon w naszych skałach…
Najmocniejsze przejścia:
Flame of Fame 8a RP
Kleopatra 8a RP
Into the wild 7c OS
No money no dance 7c OS
[Jarek Nowak – Kulluin 7b+, Geyik Bayiri, fot. arch. Jarek Nowak]