Kuba Ciechański utarł nosa Krakusom. Nasz tajny wysłannik do grodu Kraka wygrywa w jednej z kategorii i zajmuje drugie miejsce w innej w zawodach drytoolowych Trytool.
Szóstego lutego na krakowskim Zakrzówku odbyły się jak co roku zawody drytoolowe Trytool. Rywalizacja rozpoczęła się od konkurencji zespołowej. Na zawodników czekało kilkanaście dróg o trudności do M7+, punktowanych w zależności od długości i cyfry, na których pokonanie mieli 3h. Jako zespół o nazwie ,,iTakSięNiePrzełożyNaTatry” wystartowali w nich Kuba Ciechański z nie-słoikiem, a rodowitym krakusem Kubą Kokowskim. Ku wszystkich i swojemu też zaskoczeniu i pomimo tego, że drytooling to dyscyplina wspinaczkowa, którą chłopaki uprawiają średnio tylko 2-3 razy w roku, zespół ze sporą przewagą nad rywalami zajął pierwsze miejsce. Kluczem do sukcesu okazało się wybieranie dróg długich, ale niezbyt trudnych. Wysokie temperatury umożliwiły natomiast wspinanie bez rękawiczek i zadawanie z rąk gdzie się tylko dało.
„Ciechan” walczy w finale TryTool 2016 (fot. Piotr Drożdż)
Po krótkiej przerwie na zmęczonych zawodników czekały zawody indywidualne. Kwalifikacje to ,,czasówki” na dwóch dość prostych drogach. Tutaj błędy zawodników zbytnio się spieszących spowodowały spory odsiew, co pozwoliło Kubie na dostanie się do finału, mimo wypięcia się raka w ferworze walki na drugiej drodze eliminacyjnej. Tylko dwóch najlepszych zawodników, dysponujących mocą niemal taką jak „Kotlet”, zdeklasowało rywali, przebiegając długie 20 metrowe drogi w czasie około minuty. Finały polegały na prowadzeniu 3 dość trudnych i dodatkowo ograniczonych estetycznie namalowanymi ogranicznikami dróg z limitem czasu 20 min na wszystkie drogi. W przeciwieństwie do reszty zawodników „Ciechan” postawił na spokojne i dokładne wspinanie, dzięki czemu przeszedł dwie pierwsze drogi i odpadł dopiero w loteryjnym cruxie najtrudniejszej, trzeciej trasy. Taktyka ta okazała się słuszna, bo wszyscy po kolei zawodnicy przez pośpiech odpadali z rywalizacji już na drugiej drodze. Dopiero, jak się później okazało zwycięzca zawodów- Bruno Józefczyk, nie popełnił głupiego błędu, a dzięki ostrym dziabkom i bickowi który nie miał prawa nawet drgnąć, przeszedł cruxa na którym posypał się Kuba. Ostatecznie Kuba zajął drugie miejsce w zawodach indywidualnych.
Męskie podium. Kuba w środku. (fot. Ola Tyrna)
Okazuje się więc że trening w bulderowej Norze, oddalonej od kamieniołomu, w którym odbywały się zawody zaledwie o kilkaset metrów, przekłada się na drytooling. Oby tak samo przełożył się na skały.